poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Rozdział 4.


- Jedziemy na wieś do dziadków - oznajmiła wczesnym popołudniem mama.
Zgodziłam się,pod warunkiem,że Helen pojedzie z nami.Miała świra na punkcie Harry'ego to,że weźmiemy ją ze sobą wyjdzie jej na dobre.Wsiedliśmy do naszego
van'a.Z trudem pomieściłam się z pięcioma chłopakami na tylnym siedzeniu.Było dość ciasno i duszno,ale jakoś wytrzymałam te piętnaście minut jazdy.Słońce
grzało niemiłosiernie,kiedy dojechaliśmy na miejsce.Dziadek Billy przywitał nas,machając energicznie zardzewiałymi grabiami.Babcia Miranda wyszła na ganek
i z uśmiechem zawołała:
- Tyle młodziaków!Będzie nam kto miał pomagać!
Zaśmiałam się dźwięcznie,a mój śmiechzawisł na dobre kilka minut w powietrzu.Zerknęłam ukradkiem na chłopaków.Byli przerażeni.Tylko Niall uśmiechnął się
szeroko.
- Ja w dzieciństwie zawsze pomagałem dziadkom w gospodarstwie.
Dziadek wziął ichze sobą,a po chwili wszyscy wrócili ubrani w trochę przybrudzone ogrodniczki.Promienie słoneczne tańczyły w brązowych włosach Louis'a.
Zagryzłam wargę i poczułam,że robi mi się przyjemnie ciepło.Wyglądał jak młody,piękny,grecki bóg.Uśmiechnął się do mnie łobuzersko.Ugh..Olivia,ogarnij się.
Przecież on miał dziewczynę.Chłopcy poszli oprzątać oborę,a ja wraz z Helen i Melanie poszłam nakarmić kury i gęsi.
- Macie wielkie szczęście,że One Direction są u was w domu - westchnęła ciężko Len.
- Nie chciałabyś z nimi mieszkać - powiedziałam stanowczo.
Melanie spojrzała na mnie złowrogo i uniosła idealnie wydepilowaną brew.
- No co,młoda?Wiem przecież,że bujasz się w Niall'u i tylko dlatego go znosisz - warknęłam.
Tymczasem w oboże,chłopcy nie mogli przestać się śmiać.Louis usiadł na krowie i zaczął jej śpiewać utwór "I wish".Niall leżał na ziemi i śmiał się tak głośno,że aż
koty powyłaziły ze swoich kryjówek i zaczęłu mu się przyglądać.Jeden z nich wskoczył Zayn'owi na ramię i bawił się jego uszami.Louis klepnął Krasulę lekko
w zadek,a ona wybiegła z boksu i opuściła oborę.Kiedy zobaczyłam jadącego na krowie Lou,nie mogłam powstrzymać chichotu.Dziewczyny także się śmiały.
Nagle Krasula zakołysała się niebezpiecznie,a chłopak zleciał z niej i z gruchotem uderzył o trawę.Krzyk zamarł mi w gardle,podbiegłam do niego i próbowałam
go ocucić.Łzy ciekły mi po policzkach,bo Louis nie budził się.Liam spanikował,Harry również płakał,a Zayn i Niall zaczęli się obwiniać za całe to zdarzenie.
- A co jeśli on nie żyje?Boże.. - wrzasnął zdenerwowany Zay.
- Nie stałoby się to,gdybyśmy na serio zajęli się pracą - odrzekł Nialler.
Louis otworzył szeroko oczy i wciągnął powietrze do ust ze świstem.Wszyscy zamarli w bezruchu,a ja przytuliłam go delikatnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz